poniedziałek, 18 listopada 2013

I jak imagin 5

Obudziłam się na łóżku. W obcym pomieszczeniu. Spojrzałam na rękę, zabandażowana. Otworzyły się drzwi.. Marcel!? Ale ten inny Marcel. Ten seksiasty Marcel z siłowni.
-Mania! - powiedział, bardzo się cieszył, że się obudziłam - Jezu jak się czujesz??
-Dobrze.. przepraszam mogę coś do picia?
-Już, już. - wyszedł i zaraz wszedł, wsumie wybiegł i wbiegł.
-Proszę. - podał mi kubek
-Mhyyy.. - wzięłam łyka - herbatka z cytryną. - Marcel skąd ja się tu wzięłam?
-Zadzwoniłaś do mnie. Mówiłaś żebym namierzył Ci telefon. No i wtedy przyjechałem po Ciebie. Leżałaś w łazience obok Ciebie krew i żyletka.
-O boże jak to brzmi... Eee a wogóle to czego mam bandaż?
-Znam się trochę i zabandażowałem Ci rękę. Nie musisz jechać do szpitala, ale jednak lepiej by było gdybyś pojechała.
-Nie. Wierzę Ci. A gdzie jest moja waliz...
-Są w tej walizce. - wskazał palcem na torbę pod ścianą - Zapakowałem je tu szybko i pojechałem to z Tobą.
-Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego to zrobiłam.
-No tak, ale jeżeli nie chcesz to nie mów.
Opowiedziałam mu wszystko na koniec się rozryczałam, Marcel mnie przytulił. Ehhi znowu dzwoni mój telefon, ooo Paula.
-Halo? - zapytałam
-Gdzie ty jesteś?
-U Marcela.
-Niall Cię szuka.
-Nie.. ja go nie chcę widzieć.
-Rozumiem Cię. Mam po Ciebie przyjechać?
-Nie narazie nie.
-Ok ale jakby co dzwoń.
-Ok pa kochana.
-Pa -  rozłączyła się
-Marcel?
-Hmm??
-Wiesz chciałabym się dowiedzieć dlaczego jak byłeś na siłowni uciekłeś jak mnie zobaczyłeś.
-Hmmm wiesz. Wsumie wystraszyłem się, że rozpowiesz całej szkole jak naprawdę wyglądam.
-To ty tak naprawdę wyglądasz?
-Tak.
-Ale dlaczego nie chodzisz tak do szkoły?
-Przeniosłem się z innej szkoły, żeby sprawdzić czy ludzie polubią taka osobę, w sensie, że tak ubrana.
-A nie mógłbyś chodzić ubrany tak jak teraz.
-Jeżeli chcesz?
-Oooo tak.
-No dobrze.
-A no właśnie gadałeś z tą nową dziewczyną w naszej klasie?
-Nie. Ona rozmawiała cały czas z Rossem i nie miałem okazji.
-Marcel?
-Tak?
-Która jest godzina?
-9:23.
-Nie poszedłeś do szkoły, żaby zająć się mną?
-Noo tak. -  i wtedy uśmiechnął się tak słodko, że było widać te jego dołeczki i białe ząbki.
                                                     



-Gdzie jest łazienka?
-A nie potniesz się?
-Nie spokojnie.
-Wychodzisz z pokoju i na prawo.
-Dobra dzięki. - wzięłam czyste ubrania z walizki.. Marcel tak ją zapiął, że ledwo ją otworzyłam.
-Widzę, że chcesz wziąć prysznic, na szafce są czyste ręczniki.
Wyszłam z pokoju. Wow jaka piękna  
                                                       
                                                            


                                 
     
 
Wzięłam prysznic, przebrałam się w to :
                                                   
Zmyłam tusz, który miałam na policzkach. A podobno miał być wodoodporny. Wyszłam i wróciłam do pokoju.
-Niall dzwoni. - Marcel podał mi telefon, ehh dzwonił już 18 razy. Wyłączyłam iPhone.
-Mańka jesteś głodna?
-Tak.
-Pizza?
-Mhyyy..
-To poczekaj chwilę. - Marcel wyszedł z pokoju i zamówił pizze. Wrócił, wziął mnie na ręce i zniósł do salonu.
-Hahhaha i po co mnie zniosłeś?
-Bo dużo przeżyłaś i musisz odpocząć.
*po śniadaniu*
Włączyłam telefon. Niall znowu dzwonił. Męczy mnie już to. Może się z nim spotkam i mi to wytłumaczy. Nie wiem zastanowię się.
-Marcel?
-Mhyy?
-Wiesz ja naprawdę nie chcę Cię zadręczać moimi problemami.
-Mania ale mi to nie przeszkadza. Ja Ci bardzo chętnie pomogę.
-Bardzo Ci dziękuję za pomoc ale mógłbyś mnie odwieść do domu?
-Jesteś pewna? Niall Cię tam będzie nachodził. A tu nie wie gdzie mieszkam.
-Tak jestem pewna.
-Nom spoko to idź do samochodu. A ja tam zaraz przyjdę z twoimi rzeczami.
-Spoko.
*u mnie w domu*
-Dzięki, wejdziesz?
-Nie.
-Na pewno?
-Tak.
-SMUTAM.
-Muahaha, to ja lecę Jakby co to dzwoń. Cześć.
-Cze. - Weszłam do salonu i to co zastałam w środku kompletnie rozbiło moje myśli.
W salonie wszystko było porozrzucane. Pełno butelek od alkoholu. Podbiegłam do komody i sprawdziłam czy są tam karty kredytowe i pieniądze. Na szczęście. wszystko jest. nagle dzwoni mój telefon... Niall. Ehh dobra Mania ogarnij się i odbierz.
-Jezuu Mańka jak dobrze, że odebrałaś. - powiedział to, ale w jego głosie było coś dziwnego. On płacze?
-Tak słucham. - miałam wcale nie załamany głos.
-Mania ja bym chciał Ci to wszystko wytłumaczyć. Dzisiaj o 13:00 będziesz w naszej ulubionej kawiarni?
-No dobrze może być.
-Dziękuje.
-Ale nie miej wielkich nadziei. - rozłączyłam się
Dobra jest 11:21. Rozpakowałam walizkę. Wrzuciłam ciuchy do prania. Wzięłam gorący prysznic, te strumie mi pomogły. Strasznie bolały mnie rany od cięć, ale dałam radę. Założyłam na siebie to :
                                                         
Zeszłam na dół, trzeba ogarnąć ten syf. - powiedziałam do siebie - nie teraz nie mam czasu jest 12:37. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi. Wsiadłam w samochód. O 12:02 byłam na miejscu. Zobaczyłam Nialla siedzącego na miejscu z kwiatami.. Podeszłam do niego.
-Cześć Mania. -  powiedział mój "chłopak"
-Bry.
-Więc Mańka chciałem Cię przeprosić, zachowałem się jak ostatni idiota. Naprawdę żałuję, że to zrobiłem.
-Powiedz mi tylko jedno, dlaczego to zrobiłeś.
-Nie wiem kochanie.
-Niall!! Nie mów do mnie kochanie, po tym co zrobiłeś. Ja ci tego szybko nie wybaczę. -  powiedziałam i wstałam z krzesła. Wszyscy w kawiarni skierowali wzrok na nas. -  Jak mogłeś?
Wybiegłam z kawiarni w stronę samochodu. Niall wybiegł za mną. Na przejściu nie zauważyłam autobusu. Słyszałam pisk opon, krzyk Nialla, Poczułam ból. Zrobiło mi się biało przed oczami. Jeszcze tylko sygnał karetki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz